Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ambient. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ambient. Pokaż wszystkie posty

7.02.2012

Potrójna doza muzyki.

Odkąd zmogła mnie choroba (nie byle jaka, bo sprytna na tyle, żeby zaatakować drugi rok z rzędu o tej samej porze) nie znalazłem w sobie mocy, by podzielić się choć jedną muzyczną pozycją z tych, które towarzyszyły mi w mórze, z jakim przyszło mi się borykać.
Teraz, gdy już jestem prawie w pełni sił, wytaczam muzyczne armaty wycelowane w miłośników współczesnej elektroniki, ambientu, czy nu-jazzu.

Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości i zażegnać kontrowersje wokół publikacji wspomnianych materiałów, wyjaśniam, że nieprzypadkowo użyłem słowa "doza" w tytule posta. Otóż Słownik języka polskiego tak definiuje dozę: "porcja leku lub jakiejś substancji przeznaczona do jednorazowego wykorzystania". Myślę, że śmiało można muzykę potraktować jako substancję, a już na pewno lek. Zwracam więc uwagę, że są to dobra do jednorazowego wykorzystania. : )

PORTICO QUARTET - PORTICO QUARTET




Saksofon, kontrabas, perkusja i hang - cztery moce znów w komplecie, aczkolwiek ta ostatnia już nie pod kierownictwem Nicka Mulveya, który opuścił londyński band początkiem 2011 roku. Zastąpił go jednak godnie Keir Vine i Portico Quartet powróciło z trzecim albumem studyjnym (w dorobku mają jeszcze live session, o którym pisałem ponad dwa lata temu tutaj: http://puszczamuzyki.blogspot.com/2009/12/portico-quartet-black-sessions.html). Album, nieco bardziej niż poprzednicy, ubrany jest w elektroniczne ozdobniki, ale smakuje równie wybornie. Bardzo popularnym ostatnio zabiegiem i gwarantem niemałego sukcesu (w jakichkolwiek kategoriach by go nie rozpatrywać) jest wtrącenie kobiecego wokalu, którego i tutaj nie zabrakło. W utworze "Steepless" udzieliła się Pani Cornelia Dahlgren, która pochwalić się może także pokaźnymi solowymi dokonaniami w postaci kilku albumów. Kto wie - być może warto będzie się nimi zainteresować. Tymczasem polecam album "Portico Quartet" z moim ulubionym "Lacker Boo" na czele.

Artysta: "Portico Quartet"
Album: "Portico Quartet"
Youtube: "Lacker Boo"



SWOD - DREI



Mijają miesiące i lata, a ulubieni Artyści wciąż zwlekają z wydaniem kolejnego genialnego krążka, który zawładnął by wszelakiej maści odtwarzaczami na dłużej. Kiedy już przychodzi TEN MOMENT, okazuje się, że najnowsze dzieło wcale nie spełnia oczekiwań. Nie ma jednak nic piękniejszego, jak pierwotny zawód odczuwany jedynie w celach spotęgowania zachwytu, który nadejdzie po dokonaniu głębszej analizy materiału. Jak mogłem wątpić w duet S(tephan) W(oehrmann) O(livier) D(oerell)? Kajam się, bo początkowo uznałem "Drei" dużo słabszy od "Gehen" i "Sekunden", ale trzeci krążek Niemców jest kolejnym świetnym przykładem wyważonej współpracy klasycznego pianina i muzyki elektronicznej. Ich perfekcyjną symbiozę doceniłem jednak dopiero po trzecim, czwartym doświadczeniu z płytą, więc radzę się nie zrażać, tylko drążyć, drążyć i jeszcze raz drążyć.

Artysta: "SWOD"
Album: "Drei"



YAGYA - RIGNING


Mogę być inżynierem. Mogę mieszkać w Nowym Sączu. Mogę popełniać multum błędów. Mogę ich później żałować. Mogę zastanawiać się, czy droga jaką obrałem jest słuszna. Mogę mieć dobrą passę. Może ona okazać się złudna. Mogę w zasadzie wszystko, ale jedno jest pewne: kiedyś, może na starość, muszę pojechać do Islandii. Znam póki co ze zdjęć, znam z opowiadań, znam też od strony muzycznej i wiem, że po prostu muszę tam być, zostać, zamieszkać. No, może po prostu odwiedzić, ale na dłużej. Dlaczego? Dla tego, tego, tego i Yagya.

Artysta: "Yagya"
Album: "Rigning"
Youtube: "Rigning Ein"



2.11.2011

Moshimoss - Hidden Tape No​.​66

Pamiętasz, była jesień...

Jesienią roku 2005 moje poglądy muzyczne zaczęły przechodzić rewolucję, która potrwa zapewne do końca danych mi dni (oby jak najdłużej, przecież tyle jest dźwięków do odkrycia). Muzyczne horyzonty poszerzać się zaczęły, a jednym z kierunków były dźwiękowe eksperymenty spod znaku Sigur Rós, czy Coco Rosie.
Dziś, podczas ekploracji Youtube'a, trafiłem na japońskiego producenta Kosuke Anamizu, który - nie wiedzieć czemu - przypomniał mi rzeczony okres. Skoro więc wróciłem myślami do jesiennych wieczorów sprzed siedmiu lat, a jesień mamy w pełni, podrzucam "Hidden Tape No.66" tym, którzy lubują się w słodkich i nieco infantylnych dźwiękach,  pozwalających wrócić do czasów, kiedy człowiek dopiero poznawał (mimo, że nadal to robi, ale czasem wydaje mu się, że wszystko warte poznania, już za nim - A TO NIE PRAWDA).

Artysta: Moshimoss
Album: Hidden Tape No​.​66

1.11.2011

Dale Cooper Quartet And The Dictaphones - Parole De Navarre

Gdybym miał prochowiec...

...przesiadywałbym pewnie w zasnutych dymem papierosów knajpach, popijając z wolna whisky i spoglądając spod ronda kapelusza na sąsiednie stoliki obstawione przez równie podejrzanych i podejrzliwych typków jak ja. W tle (ale nie będąc tłem) sączyłaby się muzyka Dale Cooper Quartet And The Dictaphones.

Nie mam jednak prochowca, w kapeluszu mi nie do twarzy, a i mam nadzieję, że podejrzanego delikwenta nie będzie mi dane spotkać w najbliższą niedzielę w krakowskich Fortach Kleparz, gdzie odbędzie się drugi w Polsce (pierwszy będzie miał miejsce dzień wcześniej w poznańskim Klubie Pod Minogą) koncert francuskiej dark-jazzowej grupy Dale Cooper Quartet And The Dictaphones (czy sama nazwa nie budzi zainteresowania?). Nie ukrywam, że mimo wydanej jednej płyty, stoją oni w mojej małej hierarchii kapel dark-jazzowych wyżej niż Bohren And The Club Of Gore, czy The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble (których również gorąco polecam). Wkrótce umocnią się oni na pozycji lidera, ponieważ lada dzień pojawi się kolejny krążek, którego próbkę możemy usłyszeć TUTAJ.
Tymczasem zapraszam do odsłuchu i zakupu "Parole De Navarre", albumu wydanego w roku 2006 po raz pierwszy i jego reedycji sprzed niespełna dwóch lat. Klasyka gatunku, która będzie wyśmienicie smakować w te jesienno-zimowe wieczory.

Artist: Dale Cooper Quartet And The Dictaphones
Album: "Parole De Navarre" [2006]
Youtube: "Aucun Cave" , "Ta Grenier"
PURCHASE
download

21.10.2011

William Basinski - Melancholia

... 










Album: Melancholia [2003]

17.07.2011

Yellow Slots - Lessend

             "Drops"

             "Floating"

Człowiekowi zdaje się czasem, że jest trzonem, siłą i znaczeniem tego świata. Prawdziwością jednak jest fakt nicości wobec natury.
Kocham muzykę, która przypomina mi prawdziwą hierarchię, uwypuklając jednocześnie piękno drzemiące w przyrodzie. Kyriakos Moustakas i Dimitris Aronis przez dwa lata zbierali materiał na płytę "Lessend". Wystarczająco dlugo, by ukazać walory tego, co we wspomnianej hierarchii jest na czele. Piękna muzyka, rewelacyjne obrazy - uczta dla zmysłów i duszy.

Album: Lessend [2011] - KUP MP3 / BUY MP3


12.04.2010

Bersarin Quartett - Bersarin Quartett


"Zmyślony, fikcyjny podkład filmowy" - tak o albumie mówi Thomas, autor projektu "Bersarin Quartett". Artysta pochodzący z niemieckiego Münster zadebiutował w sposób, który każe czekać na kolejne muzyczne płody z niebywałym zniecierpliwieniem. Dziesięć ścieżek perfekcyjnie skonstruowanych, będących rzeką z wolna płynącą, która zabiera słuchacza w podróż do świata klasyki i ambientowej elektroniki (z dodatkiem break beatu). Połączenie to, choć sprawdzone, w wydaniu Bersarin Quartett tworzy nową jakość. Thomas, oprócz umiejętności, włożył w płytę głębię drzemiącą w duszy człowieka. Dzięki temu mamy do czynienia z albumem, który zabiera do krainy rządzonej przez siły nadprzyrodzone. Krainy momentami pięknej i spokojnej, a chwilami przerażającej. Autor słusznie porównuje płytę do podkładu filmowego. Nie zgodzę się jednak, że film ten nie istnieje. Wręcz przeciwnie - sami go tworzymy...

Artysta: Bersarin Quartett
Pochodzenie: Niemcy

W internecie:

Youtube:


Download:

5.04.2010

"Sentymentalne 2"


Wiosną powinna być składanka radosna. Niestety, coś nie poszło po myśli (a może właśnie poszło).













Tracklista:

1. Wim Mertens - Often a Bird
2. Lavalu - Hope
3. Nomak - Sanctuary
4. múm - Marmalade Fires (live at FNM, Katowice)
5. Build an Ark - Heaven
6. Imogen Heap - Cumulus
7. Rudi Arapahoe - Conversation Peace
8. Rio En Medio - Tiger's Ear
9. Library Tapes - Above the Flood
10. Bat For Lashes - Moon and Moon
11. Johan Johannsson - Theme
12. Hilmar Örn Hilmarsson - Colours
13. Bliss - Overture
14. Max Richter - Iconography
15. Peter Gabriel - Flume
16. Scrimshire - All Roads Lead You Home
17. Valgeir Sigurðsson - Dreamland
18. Moby - God Moving Over the Face of the Waters
19. Soulsavers - You'll Miss Me When I Burn
20. Kyle Gabbler - Burning Man
21. Wim Mertens - The Scene
22. Rudi Arapahoe - Last Words Unspoken

19.02.2010

Boards Of Canada - In a Beautiful Place Out In The Country

Zimą wieczory dłuższe niż latem, słucham więcej pozazmysłowej muzyki zatem.
EPka szkockiego duetu Boards Of Canada, to jedno z moich ulubionych dzieł tegoż kolektywu. Jedynie cztery utwory, a wszystkie tak przepełnione mistycyzmem, że aż mnie ciarki przechodzą. Utwory jakby z innej, przyszłej epoki, z odległej galaktyki, która jest dla nas nieosiągalna, a sama zabiera na wycieczkę do uniwersum.
Gdybym był taśmą magnetofonową z zapętlonym na niej utworem "Amo Bishop Roden", byłbym bardziej przezroczysty niż woda w Bajkale. Tak bardzo kocham ten utwór, tak uwielbiam przechadzać się nocą pod rozgwieżdżonym niebem, w towarzystwie tej ścieżki...
Czasami szkoda, że omawiany krążek nie jest długogrającym, bo atmosfera podczas odsłuchu jest niebywale hipnotyzująca i wciągająca.
Nie każdemu "In a Beautiful Place Out In a Country" posmakuje tak samo jak mnie, ale miło jest wiedzieć, że choć jedna osoba udała się myślami (a może i ciałem?) w pozaziemską wycieczkę do świata, który budzi pewne obawy, ale przyciąga tym samym. Tak samo jak przyciąga unikatowa 'inność' Boards Of Canada.

Nazwa: Boards Of Canada
Kraj pochodzenia: Szkocja

Płyty:
Music Has The Right To Children [1998]
Geogaddi [2002]
The Campfire Headphase [2005]
EP:
Hi Scores [1996]
Aquarius [1998]
Peel Session TX 21/07.1998 [1999]
In a Beautiful Place Out In a Country [2000]
Twoism [2002] - reedycja albumu z 1995
Trans Canada Highway [2006]

W internecie:

Youtube:

Download (przesłuchaj, doceń, ZAKUP):



24.01.2010


Rudi Arapahoe - Echoes From One to Another


Jest sobie drzewo. Samotnie bytujący organizm w koronie potężnie rozpiętej. Każdy podmuch wiatru manifestuje czasem delikatnym, czasem gwałtownym szmerem liści. Potrafi być złowrogie, ale bywa też ostoją. Otoczone bezkresem wysokich traw, które wirują razem z ruchem powietrza będąc akompaniamentem dla pnia, konarów i gałęzi. Poza tym przestrzeń nieskończona.

W to wszystko wplątany jestem ja. Leżę z zamkniętymi oczyma i - choć plecy pewnie dotykają gruntu - mam wrażenie lewitacji nad czubkami źdźbeł. Jakbym ważył nic. Jakby mnie tam nie było, tylko duch mój przedzierał się przez życie, muskany od czasu do czasu niepokojem, ale bezpieczny pod tarczą korony.
Taka jest właśnie ta płyta. Włącz, zamknij oczy i znajdź swoje drzewo...


Artysta: Rudi Arapahoe
Kraj pochodzenia: Wielka Brytania

Płyty:
"Echoes From One to Another" [2008]

W internecie:

Youtube:


Download (przesłuchaj, doceń, ZAKUP):

29.11.2009

The Tumbled Sea

Dopadło mnie nieśmiałe postanowienie, że będę częściej publikował albumy, a pisał mniej. Powód nieco prozaiczny: nie zawsze mam czas pisać wiele (a nie ukrywam, że pisanie o muzyce przychodzi mi niełatwo). Muzyki, którą chciałbym się pochwalić, jest mnóstwo, więc po co tracić czas na zbędne komentarze.

The Tumbled Sea - jak wspomnienie; jak piórko, które przebywa kawał świata noszone siłą wiatru; jak Ci, których nam brakuje; jak Ci, którzy odeszli, a pozostały po nich jedynie zdjęcia, listy, czy przedmioty, z które zawsze będą nam o Nich przypominać i powodować u nas uśmiech i łzy.

The Tumbled Sea
.

Artysta: The Tumbled Sea
Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone
W internecie: http://www.myspace.com/thetumbledsea
Youtube: http://www.youtube.com/watch?v=obM5f6SVMe0
Download: 

17.11.2009


36 - "Hypersona"

Jestem u progu tytułu 'magister inżynier'. Okazuje się, że gdy człowiek już prawie cumuje w porcie, do którego płynął około 5 lat przez wzburzone wody Politechniki Krakowskiej, przychodzi zmierzyć się niecodziennym wyzwaniem. Zowie się ono "Przygotowanie do twórczej drogi zawodowej". Przedmiot, na którym obejrzałem trzy filmy (dotyczące asertywności, rad w kwestii rozmowy kwalifikacyjnej, etc.). Przedmiot, który uświadomił mi, że jestem "rodzicem ochraniającym", a za razem "dzieckiem spontanicznym". Przedmiot, na którym w teście na ekstrawertyka, uzyskałem wynik 'przeciętny'. W końcu przedmiot, który zmusił mnie do napisania własnego CV oraz listu motywacyjnego. Pisząc swój życiorys, użyłem słowa "rzeczone", co znaczyło "wyżej wymienione", "wcześniej wspomniane". Prowadząca przedmiot spytała, co to jest "rzeczone", a po wyjaśnieniu z mojej strony oznajmiła, że "to nie filozofia, tylko CV - proszę nie używać takich słów".
Cóż... Nie czułem się dotknięty uwagami tej miłej kobiety, nie wpędziły mnie one w głębszą zadumę (choć w płytszą zabrnąłem - mianowicie, że nadal będę używał słowa 'rzeczone', niezależnie od tego, czy mieliby mnie przyjąć do pracy, czy nie). Są jednak zjawiska, które do pogrążenia w myślach zmuszają.
Zjawiskiem takim jest bez wątpienia płyta, która - prędzej, czy później - musiała zostać przedstawiona na tym blogu. Płyta, która towarzyszy mi nieustannie od czerwca b.r. i na pewno NIGDY się nie znudzi. Może nieco buńczuczna to zapowiedź, ale jestem jej pewien jak tego, że kiedyś opuszczę ten świat. Chciałbym go zapamiętać takim, jakim jawi mi się, gdy udaję się w podróż z płytą "Hypersona". Niełatwo mi opisać słowami to, co widzę, odczuwam, gdy wdrażam się w płytę autorstwa 36 (bo tak zowie się Twórca tego genialnego krążka). Każda istota ludzka jest niepowtarzalna i taką też ma wyobraźnię. Na moją fantazję idealnie działają dźwięki zawarte na omawianej płycie. Tajemnicza, jesienna, mroczna, absorbująca, melancholijna, rzewliwa, głęboka, delikatna... Można by wymieniać w nieskończoność, o ile takowa istnieje. Pozazmysłowość, jaką wyzwala ten krążek w mojej głowie, jest niebywała. Doprawdy, niełatwo opisać stan, w jaki popadam, gdy drążę "Hypersonę". Zamieszczając tę pozycję mam nadzieję, że ktoś odbierze ją w sposób równie magiczny jak ja. Rzecz jasna, pod warunkiem, że jest w stanie tolerować płytę niezbyt obfitą w linię melodyczną, a bogatą w pomruki, odgłosy deszczu i inne, często niecodzienne dźwięki.
Rozpływając się nad krążkiem, zapomniałbym wspomnieć o najważniejszym. Twórca - 36 - jest postacią tajemniczą, o której wiadomo jedynie tyle, że należy do (a może raczej jest jego założycielem) labelu 3six Recordings. Z tego, co udało mi się wychwycić, Artysta planuje wypuścić trzy kompilacje (wliczając w to "Hypersonę"). Informacje to marne, ale wiele więcej w internecie niełatwo odnaleźć. Odsyłam do FAQ, gdzie można co nieco o "Hypersonie" przeczytać.
Wracając na koniec do najistotniejszej kwestii - "Hypersona" jest darmowa. Można ją ściągnąć ze strony rzeczonego (he. he.) labelu, a także zamówić digipak, opłacając jedynie koszta przesyłki z Wielkiej Brytanii (skąd pochodzi 36) lub dorzucając 'co łaska'.

Artysta: 36
Kraj pochodzenia: Wielka Brytania

Płyty:
Hypersona [2009]

W internecie:
http://www.3six.net/
http://www.myspace.com/3sixrecordings

Youtube:
"Forever"
"Hypersona"

Download:
http://sharebee.com/262b5320

30.09.2009


Riceboy Sleeps - "Riceboy Sleeps"

Dzisiaj krótko, acz treściwie. Kto fanem Sigur Rós, ten powinien poczuć pewną satysfakcję. "Pewną", bo post-rocka w omawianej pozycji nie znajdzie, ale doszuka się - urzekającej duszę - lekkości islandzkiej grupy. Album "Riceboy Sleeps" jest debiutanckim płodem duetu Jónsi & Alex, czyli Jóna Þór Birgissona i Alexa Somersa (prywatnie, Artyści są parą). Pierwszy z nich jest wokalistą i gitarzystą we wspomnianym Sigur Rós, drugi natomiast, z pochodzenia Amerykanin mieszkający na stałe w Rejkiawiku, zajmuje się sztuką w pojęciu zarówno muzycznym, jak i wizualnym (za te właśnie elementy był odpowiedzialny na płycie "Riceboy Sleeps").

Nazwa: Riceboy Sleeps (a.k.a. Jónsi & Alex)
Kraj pochodzenia: Islandia
Początki oficjalnej działalności: 2009

Płyty: "Riceboy Sleeps" [2009]

W internecie:
http://www.jonsiandalex.com/

Youtube:
- "Boy 1904"
- "Daniell In The Sea"
- "All The Big Trees"

Download (przesłuchaj, doceń, zakup):
http://www.rapidspread.com/file.jsp?id=g6tzkvyhqm


22.09.2009


Goldmund - "Corduroy Road"

Czasami w życiu każdego, kto stąpa po tym świecie, nastrój mieni się barwami melancholii. Stan to bardzo wyjątkowy, bo dotykający wrażliwej strony ludzkiego jestestwa, a ta często bywa niebezpieczna. Człowiek chyba z reguły nie jest zwolennikiem apatii i depresji (bywają wyjątki, jak wszędzie i zawsze) i stara się wybrnąć ze stanu przygnębienia. Lekiem może być muzyka - o dziwo - niezbyt w radość bogata. Muzyka, za którą przepadam bardzo i często spędzam z nią wieczory. Nie, żebym nierzadko w depresje popadał. Po prostu bywają momenty, które skłaniają do przemyśleń, a tym również sprzyjają dźwięki powabne i delikatne. Cechy te posiada bez wątpienia płyta "Corduroy Road" autorstwa Keitha Kenniffa. Multiinstrumentalista i producent muzyczny, mający na swoim koncie już 3 krążki (pod pseudonimem Goldmund, bo ma też w swoim dorobku parę innych jako Helios, a także we współpracy z małżonką jako Mint Julep), raczy pełnymi wdzięku dźwiękami (tudzież dźwięku wdziękami) pianina. Zredukowane do minimum, czarują, pozwalają popaść w zadumę, zasnąć albo zmierzyć się z ciekawą książką (i również zasnąć ; ). Akurat dziś wieczór płyta "Corduroy Road" przypadła mi do gustu. Nie robi tego często, bo - jak wspomniałem - musi nadejść jej czas. Czas spokoju, ukojenia, ale i czas rozstroju mentalnego.

Nazwa: Goldmund
Kraj pochodzenia: USA
Początki oficjalnej działalności: 2004

Płyty:
"Corduroy Road" [2005]
"Two Point Discrimination" [2007]
"The Malady Of Elegance" [2008]

W internecie:





4.09.2009


Dictaphone - "Vertigo II"

Parafrazując Piotra Bałtroczyka: niby każdy wie, że wrzesień w końcu nadejdzie, że wieczory, noce i ranki nie będą już tak ciepłe jak te wakacyjne, ale zawsze jest to zaskoczenie. ; ) Zaskoczeniem natomiast nie jest (przynajmniej dla mnie), że postanowiłem umieścić kolejną rekomendację muzyczną, a będzie to - w moim dzikim mniemaniu - idealna pozycja na deszczowe, nieco jesienne już, wieczory.
Dictaphone - bo o nim mowa - tworzy dwóch ludzi: Oliver Doerell i Roger Döring. Pierwszy, odpowiedzialny przede wszystkim za elektroniczną połówkę Duetu jest jego niezwykle mocną stroną, nadającą muzyce mrocznego wydźwięku. Drugi natomiast, operując saksofonem i klarnetem, tchnie w twory jazzowego ducha. Razem, tworząc utwory o charakterze mocno eksperymentalnym, potrafią niezwykle wciągnąć, wręcz zahipnotyzować słuchacza. Nie każdy jednak zdoła przekonać się do niemieckiego Duetu. W ich twórczości zawiera się mało melodii, a przeważają zlepione ze sobą dźwięki, które nie każdemu konweniować będą. Warto jednak podejść do "Vertigo II" parokrotnie, a najlepiej sprawdzić równeż (jeśli nie przede wszystkim) Ich pierwszy album - "M.=Addiction" (znajdziecie go na blogu u Pana z Nieba [link poniżej], który 'zaraził' mnie Dictaphone, za co serdeczne dzięki!), ponieważ wydaje mi się nieco łatwiejszy w odbiorze. Gwarantuję, że gdy niemiecki Kolektyw przypadnie komuś do gustu, ciężko będzie o oderwanie się, a i słuchacz przeżyje niejedną mentalną wycieczkę w nieznane (wystarczy zamknąć oczy ; ). Ja taką podróż odbyłem podczas koncertu Dictaphone na OFF Festivalu w Mysłowicach. Piekielnie dobry występ, zarówno pod względem muzycznym, jak i wizualnym (spowita dymem scena, na niej dwóch Artystów o kamiennych twarzach, jakby zaprogramowanych i mechanicznie wykonujących polecenia, a przy tym sympatycznych). Publiczność zajęła miejsca na podłodze, jedni leżąc, inni siedząc... Jakkolwiek, nikt nie przeszedł obojętnie obok tego, co miało miejsce na scenie.

Oprócz dwóch LP, Dictaphone ma na koncie jedną EP-kę pt.: "Nacht", zawierającą utwór "Warszawa w nocy", tworzony przy udziale niejakiego Piotra Rybkowskiego. Jeśli ktoś wie, kim jest ów jegomość, czy ma głębszy związek z muzyką (z teatrem ma na pewno), bardzo proszę o info.


Nazwa: Dictaphone
Kraj pochodzenia: Niemcy
Rok założenia: 1998
Płyty: M.=Addiction (2002), Nacht [EP] (2004), Vertigo II (2006),
Download (przesłuchaj, doceń, zakup):