Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nu-jazz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nu-jazz. Pokaż wszystkie posty

7.02.2012

Potrójna doza muzyki.

Odkąd zmogła mnie choroba (nie byle jaka, bo sprytna na tyle, żeby zaatakować drugi rok z rzędu o tej samej porze) nie znalazłem w sobie mocy, by podzielić się choć jedną muzyczną pozycją z tych, które towarzyszyły mi w mórze, z jakim przyszło mi się borykać.
Teraz, gdy już jestem prawie w pełni sił, wytaczam muzyczne armaty wycelowane w miłośników współczesnej elektroniki, ambientu, czy nu-jazzu.

Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości i zażegnać kontrowersje wokół publikacji wspomnianych materiałów, wyjaśniam, że nieprzypadkowo użyłem słowa "doza" w tytule posta. Otóż Słownik języka polskiego tak definiuje dozę: "porcja leku lub jakiejś substancji przeznaczona do jednorazowego wykorzystania". Myślę, że śmiało można muzykę potraktować jako substancję, a już na pewno lek. Zwracam więc uwagę, że są to dobra do jednorazowego wykorzystania. : )

PORTICO QUARTET - PORTICO QUARTET




Saksofon, kontrabas, perkusja i hang - cztery moce znów w komplecie, aczkolwiek ta ostatnia już nie pod kierownictwem Nicka Mulveya, który opuścił londyński band początkiem 2011 roku. Zastąpił go jednak godnie Keir Vine i Portico Quartet powróciło z trzecim albumem studyjnym (w dorobku mają jeszcze live session, o którym pisałem ponad dwa lata temu tutaj: http://puszczamuzyki.blogspot.com/2009/12/portico-quartet-black-sessions.html). Album, nieco bardziej niż poprzednicy, ubrany jest w elektroniczne ozdobniki, ale smakuje równie wybornie. Bardzo popularnym ostatnio zabiegiem i gwarantem niemałego sukcesu (w jakichkolwiek kategoriach by go nie rozpatrywać) jest wtrącenie kobiecego wokalu, którego i tutaj nie zabrakło. W utworze "Steepless" udzieliła się Pani Cornelia Dahlgren, która pochwalić się może także pokaźnymi solowymi dokonaniami w postaci kilku albumów. Kto wie - być może warto będzie się nimi zainteresować. Tymczasem polecam album "Portico Quartet" z moim ulubionym "Lacker Boo" na czele.

Artysta: "Portico Quartet"
Album: "Portico Quartet"
Youtube: "Lacker Boo"



SWOD - DREI



Mijają miesiące i lata, a ulubieni Artyści wciąż zwlekają z wydaniem kolejnego genialnego krążka, który zawładnął by wszelakiej maści odtwarzaczami na dłużej. Kiedy już przychodzi TEN MOMENT, okazuje się, że najnowsze dzieło wcale nie spełnia oczekiwań. Nie ma jednak nic piękniejszego, jak pierwotny zawód odczuwany jedynie w celach spotęgowania zachwytu, który nadejdzie po dokonaniu głębszej analizy materiału. Jak mogłem wątpić w duet S(tephan) W(oehrmann) O(livier) D(oerell)? Kajam się, bo początkowo uznałem "Drei" dużo słabszy od "Gehen" i "Sekunden", ale trzeci krążek Niemców jest kolejnym świetnym przykładem wyważonej współpracy klasycznego pianina i muzyki elektronicznej. Ich perfekcyjną symbiozę doceniłem jednak dopiero po trzecim, czwartym doświadczeniu z płytą, więc radzę się nie zrażać, tylko drążyć, drążyć i jeszcze raz drążyć.

Artysta: "SWOD"
Album: "Drei"



YAGYA - RIGNING


Mogę być inżynierem. Mogę mieszkać w Nowym Sączu. Mogę popełniać multum błędów. Mogę ich później żałować. Mogę zastanawiać się, czy droga jaką obrałem jest słuszna. Mogę mieć dobrą passę. Może ona okazać się złudna. Mogę w zasadzie wszystko, ale jedno jest pewne: kiedyś, może na starość, muszę pojechać do Islandii. Znam póki co ze zdjęć, znam z opowiadań, znam też od strony muzycznej i wiem, że po prostu muszę tam być, zostać, zamieszkać. No, może po prostu odwiedzić, ale na dłużej. Dlaczego? Dla tego, tego, tego i Yagya.

Artysta: "Yagya"
Album: "Rigning"
Youtube: "Rigning Ein"



16.09.2011

The Cinematic Orchestra - Manhatta

There is nothing more beautiful...

THE CINEMATIC ORCHESTRA - litery wielkie (nie "duże", a "wielkie" - tu pozdrowienie dla Pani Gabryś, nauczycielki języka polskiego w gimnazjum, która nigdy tego nie przeczyta, ale nie o to chodzi przecież...), bo to jedna z najpiękniej grających orkiestr świata w mniemaniu Marcina Biernata. Ile czasu spędziłem przy dźwiękach tego bandu, jakie dreszcze przeżywałem nie raz wsłuchując się chociażby w "Channel 1 Suite", czy "Everyday". Kiedyś to nie będzie miało znaczenia, ale mam niezmierzoną satysfakcję, że żyję w czasach, gdy TCO popełniają co raz to większe dzieła. Singiel "Manhatta" jest kolejnym przykładem geniuszu (który działa ze zdwojoną siłą połączony z klipem).

Pozostaje włączyć i wtopić się w Manhattan sprzed ponad stu lat.

4.07.2010

Brasstronaut - Old World Lies


Zarumieniony słońca promieniami, zasiadam w fotel wygodny, sięgam po schłodzony napój i włączam EPkę "Old World Lies" grupy Brasstronaut. Zmęczenie weekendowe, jakże pozytywne zresztą, poszukiwało do pełni szczęścia jednego elementu - muzyki. Poszukiwało kilku dźwięków, które sprawiłyby, że ostatnie niedzielne chwile przed cotygodniowym bojem, będą smakować jak zapomniany babciny placek, którego już nigdy nie spróbujemy, jak zdjęcie ze studiów, których już nigdy nie zasmakujemy, jak piaskownica, która już na zawsze będzie tylko piaskownicą, a nie placem naszych dziecięcych konstruktorskich marzeń.

Udało się. "Old World Lies" sprawił, że na chwilę obecną, a jest 04 lipca 2010, godzin niespełna dwie przed północą, czuję się idealnie. Mimo zmęczenia niedzielnym upałem, na mojej twarzy rysuje się uśmiech wydarzeń minionych trzech dni, ale brwi formują buńczuczne figury, będące zapowiedzią poniedziałku, który nie da mi rady, choćby nie wiem co.
Brasstronautów odkryłem razem z przypadkiem (gdy mi towarzyszy, przeważnie dzieją się fajne rzeczy). Sześciu mężczyzn z Vancouver parających się tworzeniem muzyki m.in. na basie, pianinie, klarnecie, perkusji, czy EWI po prostu "make my day" jak Brudny Harry. Prezentowana EP zawiera tylko 4 utwory, a przypadła do gustu niebywale. W tym roku Kanadyjczycy wydali długogrający album Mt. Chimaera. Razem z przypadkiem mamy przeczucie, że będzie to hit kolejnych "zmęczonych" niedziel. Czy tylko nasz? Sprawdźcie.

Nazwa: Brasstronaut
Kraj pochodzenia: Kanada

W internecie:

Słuchaj:

Download:

25.11.2009


Printempo - "Printempo"


Nie wiedzieć czemu, ale nie doceniam rodzimych Twórców, a przynajmniej nie jestem entuzjastycznie nastawiony do tego, co robią. Może dlatego, że nie znam wielu polskich Artystów, którzy potrafią ustrzelić sedno mojego gustu swoimi płodami. Może dlatego, że nie ma Ich zbyt wielu. Może ogarnia mnie ciemnota, z której jest jednak szansa wybrnąć.
Ostatnio odwiedziłem jeden z moich ulubionych blogów - nocna-hudba.blogspot.com/ - gdzie moją uwagę przykuła okładka płyty ozdobiona mozaiką kółek na podobieństwo "wosków" stworzoną. Krążek ten nosił tytuł "Printempo". Pobrałem, włączyłem i zachwyciłem się, a uczucie to towarzyszy mi ilekroć mierzę się z  rzeczonym albumem. Odbywając nu-jazzową, jakże spójną podróż w świecie downbeatu, odnosłem wrażenie, że dawno nie słyszałem tak genialnego krążka. "Najwyższa półka, światowa czołówka" - pomyślałem. Okazało się jednak, że koloryt okładki odciągnął moją uwagę od niewielkiego napisu w lewym, górnym rogu płyty, a mianowicie "Estrada Nagrania". Jakież było moje zdziwienie, kiedy zajrzałem (na dawno zresztą nie odwiedzaną) stronę http://fonoteka77.blogspot.com i okazało się, że Printempo to pseudonim artystyczny polskiego Artysty. Tak, tak... Produkcja, o której mowa, soczyście bębniące instrumentale to wyczyn Polaka. W dodatku wyczyn, który - na razie - można zdobyć jedynie w formie mp3, zupełnie za darmo (a szkoda, bo tak solidną płytę chciałoby się mieć na półce).
Zachęcam niezmiernie do sprawdzenia tej płyty, ale także do przejrzenia zawartości Fonoteki, która kryje w sobie wiele niezwykłych zakątków muzycznego świata.

Artysta: Printempo
Kraj pochodzenia: Polska

Płyty: "Printempo" [2009]

W internecie:

www.myspace.com/printempo

Download (pobierz i doceń):