Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jazz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jazz. Pokaż wszystkie posty

13.06.2011

Bohren und Der Club of Gore - Dolores


How to stop time.

Ostatnio czas biegnie, a powinien mijać. Powinien być leniwy, byśmy mogli z trudem wypełnić go przyjemnościami na które mamy ochotę. Trud ten nie wynikałby z powodu braku wolnej chwili, ale z jej nadmiaru, którego nie dalibyśmy rady zapisać, bo brakło by przyjemności.

Niestety tak nie jest i nic nie zapowiada, by było inaczej.
Spróbujmy więc podstępem:

Artysta: Bohren und Der Club of Gore - http://www.bohrenundderclubofgore.de/
Album: "Dolores" [2008] - KUP CD / BUY CD
Youtube: "Unkerich" - "Welten"


4.07.2010

Brasstronaut - Old World Lies


Zarumieniony słońca promieniami, zasiadam w fotel wygodny, sięgam po schłodzony napój i włączam EPkę "Old World Lies" grupy Brasstronaut. Zmęczenie weekendowe, jakże pozytywne zresztą, poszukiwało do pełni szczęścia jednego elementu - muzyki. Poszukiwało kilku dźwięków, które sprawiłyby, że ostatnie niedzielne chwile przed cotygodniowym bojem, będą smakować jak zapomniany babciny placek, którego już nigdy nie spróbujemy, jak zdjęcie ze studiów, których już nigdy nie zasmakujemy, jak piaskownica, która już na zawsze będzie tylko piaskownicą, a nie placem naszych dziecięcych konstruktorskich marzeń.

Udało się. "Old World Lies" sprawił, że na chwilę obecną, a jest 04 lipca 2010, godzin niespełna dwie przed północą, czuję się idealnie. Mimo zmęczenia niedzielnym upałem, na mojej twarzy rysuje się uśmiech wydarzeń minionych trzech dni, ale brwi formują buńczuczne figury, będące zapowiedzią poniedziałku, który nie da mi rady, choćby nie wiem co.
Brasstronautów odkryłem razem z przypadkiem (gdy mi towarzyszy, przeważnie dzieją się fajne rzeczy). Sześciu mężczyzn z Vancouver parających się tworzeniem muzyki m.in. na basie, pianinie, klarnecie, perkusji, czy EWI po prostu "make my day" jak Brudny Harry. Prezentowana EP zawiera tylko 4 utwory, a przypadła do gustu niebywale. W tym roku Kanadyjczycy wydali długogrający album Mt. Chimaera. Razem z przypadkiem mamy przeczucie, że będzie to hit kolejnych "zmęczonych" niedziel. Czy tylko nasz? Sprawdźcie.

Nazwa: Brasstronaut
Kraj pochodzenia: Kanada

W internecie:

Słuchaj:

Download:

28.03.2010

Dalindèo - Open Scenes


Kolorowa okładka, rowerzyści, piach w oczach, ćwierkające ptaki, gimnazjaliści w krótkich spodenkach, krakowskie błonia pełne wysportowanych kobiecych piersi (z relacji Lampy), zapachy kiełbachy (z grilla), trampki, chodniki wysmarowane kredą, mandaty za spożywanie w miejscach publicznych... Słowem - wiosna!
Mimo rzeczonych zjawisk, mi nie udało się muzycznie wytoczyć z zimowego snu, więc próbuję wstrząsów w postaci jazzowego sekstetu z Helsinek.
Dalindèo wydali dotychczas dwie płyty długogrające. Druga (z gościnnym udziałem Bajki Pluwatsch) ujrzała światło dzienne w styczniu tego roku. Stwierdziłem, że nową pozycję łatwiej odszukać niż starą (choć, jak mawiają, dla chcącego nic trudnego), więc oto jest "Open Scenes" z roku 2007.
Może nie o to na wiosnę chodzi, ale ja na pewno załączę ów album podczas przejażdżki rowerowej, bo Panowie grają bardzo żywiołowy, melodyjny i świeży jazz otulony przyjemnym żeńskim wokalem. Trzymając się rowerowej terminologii, przy tym albumie ciężko jest utrzymać kierownicę w linii prostej (pomijając zakręty), bo płyta zmusza do jazdy wesołym slalomem (pośród kwitnących drzew i kolorowych motyli) z rzadka okraszonym ostrym hamowaniem na piasku :)
Niestety, pośród miejskich zabudowań, można jedynie w sferze marzeń pozostawić powyższe rozważania. Nie zmienia to faktu, że na jutrzejszą przejażdżkę rowerową zabiorę ze sobą gitarę, saksofon, trąbkę, elektryczne pianino, flet, perkusję, bębny, kontrabas i wiele innych, skomasowanych na "Open Scenes" elementów muzycznego warsztatu.

Artyści: Dalindèo
Pochodzenie: Finlandia

Płyty:
"Open Scenes" [2007]
"Soundtrack Of The Sound Eye" [2010]

W internecie:

Youtube:

Download (przesłuchaj, doceń, ZAKUP / BUY IT):

18.03.2010

Bei Bei & Shawn Lee - Into The Wind


Sagi pt. Shawn Lee a.k.a Clutchy Hopkins (a.k.a. Misled Children ??) ciąg dalszy. Pan producent z UK miał już swój rozdział na blogu, konkretnie TUTAJ. Lee nie próżnuje jednak i już w styczniu tego roku wydal na świat kolejne dziecko. Tym razem wespół z Bei Bei, która wraz ze swoją chińską cytrą, gra pierwsze skrzypce (zwracam uwagę: cytra, która gra pierwsze skrzypce) na płycie. Gu Zheng w skrócie, to wielka decha i szereg strun na tej desze. Można to na płasko albo na stojąco. Ni to harfa, ni to gitara, ale potęgę w sobie ma, a Bei Bei już od samego początku płyty pokazuje, że bratanie się z cytrą od siódmego roku życia nie poszło na marne. Zresztą jak można roztrwonić talent, gdy ćwiczy się pod okiem takich mistrzów Gu Zheng jak Li-Jing Sha, Mu-Lan Hai, Chun-Jiang Teng, czy Li-Zing Xu ( : )))) ). Dobra, teraz na poważnie. Shawn Lee muzykiem wszechstronnym jest. Maczał palce w - żeby nie przesadzić - około czterdziestu projektach (wliczając w to zarówno solowe dokonania, kolaboracje z przeróżnymi artystami, czy nagrania pod szyldem Shawn Lee Ping Pong Orchestra). O zaszufladkowaniu gatunkowym nie może być mowy. Dodatkowo  wziął On udział w procesie tworzenia soundtracków do dwóch gier - The Getaway oraz Bully. Jak doniósł mi niezawodny Nomidas, głównym bohaterem tej drugiej jest Jimmy Hopkins, co dodatkowo dodaje smaczku tajemniczemu Clutchy Hopkinsowi, który wydaje się być Shawnem (albo odwrotnie).
Omawiany krążek pt.: "Into The Wind" to kolejna niezapomniana podróż w nieokreślone muzyczne zakątki, tym razem z dodatkiem orientalnych dźwięków i - w jednym utworze - wokalu świetnej Georgii Anne Muldrow.
Zacieram ręce, bo wiem, że Clutchy Hopkins nie poprzestanie na jednym projekcie tego roku. Pozostaje czekać i rozkoszować się dźwiękami dotychczas stworzonymi przez 'człowieka zagadkę'.

Artysta: Bei Bei & Shawn Lee

W internecie:

Youtube:

Download (przesłuchaj, doceń, ZAKUP / BUY IT):

18.01.2010


Stonephace - Stonephace

Dziś krótko, bo bliżej mi do łóżka niż do zapędów pisarskich.

Człowiek często reaguje na wybrane słowa bardzo żywiołowo. Weźmy taką sekwencję:
sześć, dwanaście, jeden, cztery, siedemnaście, dwadzieścia osiem. Jeśli liczby zgodzą się człowiekowi ze skreśleniami na kuponie Dużego Lotka, reakcja dziarska gwarantowana.

Podobna energia ogarnia mnie na słowa Tru Thoughts. Jeśli mam poznać nowego artystę z tejże wytwórni, mogę być prawie pewien, że będzie to materiał pierwsza klasa.


Tak też było w przypadku Stonephace.
Larry Stabbins - nieco leciwy, przez co okrutnie doświadczony saksofonista, Adrian Utley - pan producent i gitarzysta grupy Portishead, co to jazzową przeszłość ma za sobą, Jim Barr - gitara basowa, Helm DeVegas - klawiszowiec, Krzysztof Oktalski - producent odpowiedzialny za podkłady.
Tak oto, delikatną, ale pewną kreską, rysuje się skład grupy Stonephace. Do zaoferowania mają gamę gatunków, od jazzu, przez rock, po afrobeat i trip-hop, a to wszystko ubrane w psychodeliczny i hipnotyzujący mundur. Uniform to nie na każdą porę - bardziej nocną i zadymioną (np. takie "White Queen Psychology"). Nie zmienia to faktu, że Stonephace dołączy do moich ulubionych Artystów z Tru Thoughts, a jest ich już kilku (m.in. Quantic, Belleruche, Kinny, Nostalgia 77, TM Juke, czy The Bamboos).

Artysta: Stonephace
Kraj pochodzenia: Wielka Brytania

Płyty: "Stonephace" [2009]

W internecie:
http://stonephace.com/index.php
http://www.tru-thoughts.co.uk/artists/stonephace

Youtube:
"White Queen Psychology" 



Download (przesłuchaj, doceń, ZAKUP):
http://www.multiupload.com/ELASN4PA7G

Buy it!
http://www.amazon.com/Stonephace/dp/B001T6KME8

7.12.2009


Portico Quartet - "Black&White Session"


Zdarzyło się w Puszczy Muzyki razy kilka, że Modern Sound Quintet gościli, a wraz z nimi instrument, który wydawał nietypowe dźwięki, takie nieco "brzdękające". Był to instrument z Trynidadu pochodzący, który zwie się Steelpan i można o nim tutaj:


http://en.wikipedia.org/wiki/Steelpan

Dziś rano blog Nočná Hudba podrzucił mi Portico Quartet - grupę młodych jazzmanów z Londynu, którzy wyróżniają się rzadko spotykanym brzmieniem, a to za sprawą instrumentu o nazwie Hang:

http://en.wikipedia.org/wiki/Hang_%28musical_instrument%29

Brzmieniowo podobny do wspomnianego Steelpana, zawdzięczając mu po części swoje powstanie.
Sama "live session", którą można pobrać poniżej, zachwyciła mnie od samego początku i już wiem, że będzie to moja ulubiona płyta grudnia. Jazz, który ubóstwiam. Oprócz hanga (który w utworach jest zarówno tłem, jak i pierwszoplanowym instrumentem) można usłyszeć saksofon, perkusję i kontrabas. Portico Quartet przynależą do labelu należącego do Petera Gabriela - Real World Records.
Gdy piszę ten tekst, w tle rozbmiewają dźwięki Portico Quartet. Właśnie zaczynam smakować płytę "Knee-deep In The North Sea" i jeden epitet ciśnie mi się na myśl: genialni!

Artysta: Portico Quartet
Kraj pochodzenia: Londyn

Płyty:
"Knee-deep In The North Sea" [2007]
"Isla" [2009]

W internecie:
http://porticoquartet.com/

28.10.2009


Menahan Street Band

Tak dłubię i szperam w internetowych zasobach, aż w końcu wylądowałem w północnym Brooklynie, dzielnicy Bushwick, a konkretnie przy Menahan Street. Znajduje się tam apartament muzyka i producenta Thomasa Brennecka (odpowiedzialnego m.in. za muzyczne dokonania Sharon Jones & the Dap-Kings, czy Budos Band). W jednym z pomieszczeń wspomnianego lokum, umieścił pan Brenneck takich artystów jak:
- członkowie Sharon Jones & the Dap-Kings (Dave Guy, Homer Steinweiss, Fernando Velez, Bosco Mann)
- członkowie El Michels Affair (Leon Michels, Toby Pazner)
- członkowie Antibalas (Nick Movshon, Aaron Johnson)
- członkowie Budos Band (Mike Deller, Daniel Fodder)
Te właśnie 'Członki' stworzyły płytę "Make The Road By Walking", czyli coś, co - gdy już będę miał CD - nie wylezie z mojego odtwarzacza w samochodzie (gdy je będę miał: wóz i odtwarzacz). Ponad dwa miesiące trwa mój romans z Menahan Street Band i nie zanosi się na kryzys w tym nietypowym związku. Na tyle, na ile znam się na muzyce (a twierdzę, że ledwie się znam) mogę oznajmić, że album ten, to soczysta mieszanka afrobeatu i soulu. Mieszanka obfita w trąbki, organki, pianina, perkusje i gitary, obleczona magicznym, wciągającym rytmem i melodią. Ta płyta sprawia, że na mojej twarzy rysuje się uśmiech (kiedy go nie ma), albo że uśmiech utwierdza się w przekonaniu, że warto zostać dłużej (gdy był podczas włączania płyty).
"Make The Road By Walking" jest na razie jedynym tworem utalentowanej drużyny (a taką jest niewątpliwie, dodatkowo niezwykle zgraną), która mówi o sobie "we're simply the street's unofficial house band". Z niezwykłym zniecierpliwieniem będę oczekiwał kolejnego albumu, ale też z obawą, czy uda się stworzyć dzieło podobne do tego z roku 2008. Sądzę jednak, że pierońsko warto wypatrywać wieści dotyczących nowej płyty, z obozu Menahan Street Band i mam nadzieję, że po zapoznaniu się z omawianym krążkiem, Ty też - Szanowny - zechcesz mieć chrapkę na nowe płody MSB.

Nazwa: Menahan Street Band
Kraj Pochodzenia: USA

Płyty:
"Make The Road By Walking" [2008]

W internecie:
http://www.daptonerecords.com/menahan-street-band.html
http://www.myspace.com/dunhamrecords

Youtube:
http://www.youtube.com/watch?v=eseQkCJLzrY&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=RPC4eswBzQI&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=Akvf1uc46pY&feature=related

Download (przesłuchaj, doceń, zakup):
Menahan Street Band - "Make The Road By Walking" album

18.10.2009


Kim Jest Clutchy Hopkins?

Kiedy coś fascynuje i zachwyca, wtedy człowiek czuje chęć do życia (czy wyszedł mi rym podwójny? hip, hip...) Mało tego - gdyby wzbogacić 'coś' elementami tajemniczymi, stanie się to jeszcze bardziej pociągające. Co więcej, wydaje mi się, że mam na to dowód. Jest nim Clutchy Hopkins, czyli enigma, która prześladuje mnie ostatnimi czasy, a towarzyszy jej fonia w postaci tworów człowieka zagadki.

Zaczęło się od płyty "Clutch of the Tiger" stworzonej przez dwóch (?) Artystów: Shawn'a Lee (znanego m.in. z projektów płodzonych pod szyldem Shawn Lee's Ping Pong Orchestra) oraz Clutchy'ego Hopkinsa. Olśnienie zawładnęło mną już od pierwszego utworu pt.: "Full Moon". Tajemniczo brzmiące produkcje z pogranicza hip-hopu, jazzu, funku, itd. są rzekomo dziełem przypadku. Jak donoszą internetowe źródła, Shawn Lee wybrał się w podróż z Londynu do Phoenix, by odwiedzić swoją mamę. Wypożyczył samochód, a gdy w środku Pustyni Mojave
postanowił zjechać na stację by zatankować wóz, nie omieszkał wstąpić do sklepu ze starociami, ponieważ - jak tłumaczy - kocha stylowe instrumenty. Wychodząc z tegoż sklepu spotkał mężczyznę o bujnej fryzurze i tygrysiej masce na twarzy. Panowie wymienili uprzejmości i zdania na temat wiekowych instrumentów, a że rozmowa... No dobrze, nie będę się rozpisywał, bo tłumaczenie angielskiego tekstu, zważając na moje umiejętności, zajęło by mi tydzień, a przecież jestem studentem i muszę też udać się z wizytą na uczelnię. Odsyłam więc tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=Dt_eHnWACuc&feature=player_embedded

W każdym razie, jeśli by się trzymać - prawdziwej bądź nie - kooperacji Panów: Lee i Hopkinsa, ukazały się dwie produkcje duetu:

"Clutch of the Tiger" oraz "Fascinating Fingers".

To jednak nie koniec muzycznych znajomości Clutchy'ego. W tym roku ukazała się płyta "Music is My Medicine", a została wydana pod szyldem "Clutchy Hopkins meets Lord Kenjamin". Kim jest Lord Kenjamin i czy w ogóle istnieje, nie wie zapewne nikt, co nie zmienia faktu, że płyta jest kolejnym przejawem geniuszu "tygrysiej maski". Hopkins demonstruje na krążku paletę instrumentów, które można niejednokrotnie określić mianem "wynalazków", a na pewno nie wszystkie da się - w sposób przystępny - nazwać. Już sama melodica bywa dla niektórych zaskoczeniem, nie mówiąc o takich narzędziach, jak te ukazane w poniższym materiale filmowym:
http://www.youtube.com/watch?v=7Lo8OdJ1Kq8&feature=player_embedded

Zanim jednak światło dzienne ujrzała płyta "Music is My Medicine", Clutchy Hopkins wydał na światło dzienne dwa inne krążki, równie potężne (nie mylić z wielkimi kręgami w zbożu, pozostawianymi przez obcych) jak wszystko, co Artysta wypuszcza. Rok 2006 przyniósł płytę "The Life Of Clutchy Hopkins", a 2008 "Walking Backwards". Obydwie płyty obfitują w mroczne utwory instrumentalne, tylko raz okraszone warstwą wokalną w "Love of a Women", gdzie głosu udzielił - znany wąskiej publiczności, przez co równie tajemniczy - Darondo (William Pulliam).

Moja mała fascynacja Hopkinsem trwa od ponad dwóch tygodni i nie zanosi się na to, że zostanie nagle stłamszona. Dopuszczam się coraz to nowszych odkryć, a jedno znich nazywa się Misled Children. W dniu dzisiejszym dokopałem się do dwóch płyt: "People Market" oraz "Misled Children meets Odean Pope" nagranej z genialnym saksofonistą... Odeanem Pope. Co ma wspólnego Misled Children z Clutchy'm Hopkinsem? Pod względem produkcji wydają się być jednym organizmem. W tworach Misled Children słychać mocne wpływy Hopkinsa. Poza tym, w internetowym świecie plotek krążą informacje, że Clutchy Hopkins = Misled Children. Równie dobrze można jednak stwierdzić, że Clutchy Hopkins = Shawn Lee, co wydaje się bardzo prawdopodobne. Kim by jednak Clutchy nie był, niech pozostanie anonimowy i nadal tworzy tak uzależniające utwory jak dotychczas.

Życząc podobnego nałogu, odsyłam do sprawdzenia poniższych odnośników, które przybliżą twórczość omawianego Artysty, a jako najważniejszy dodatek załączam płytę "Music is My Medicine".

Nazwa: Clutchy Hopkins (a.k.a.(?) Shawn Lee, Misled Children)
Kraj pochodzenia: USA (?)

Płyty:
"The Life of Clutchy Hopkins" [2006]
"Walking Backwards" [2008]
"Clutch of the Tiger" [2008]
"Music is My Medicine" [2009]
"Fascinating Fingers" [2009]

W internecie:
http://www.clutchyhopkins.com/

Youtube:
http://www.youtube.com/watch?v=cnn4htvrUv4
http://www.youtube.com/watch?v=CXW8jnRVPAI
http://www.youtube.com/watch?v=WXbIFJF5DQI
http://www.youtube.com/watch?v=5qs7c34_RaQ

Download (przesłuchaj, doceń, zakup):
"Clutchy hopkins meets Lord Kenjamin"

8.09.2009


Arts The Beatdoctor, Skiggy Rapz i inni [Kraków]

Wtorkowe, leniwe popołudnie. Okrucieństwo wlekącego się czasu każe zasypiać przed ekranem monitora, na którym zmieniają się slajdy w treść wykładów z przedmiotu 'Klimatyzacja i wentylacja II" bogate. Dźwięki The Natural Yoghurt Band zdają się być przeciągłe w nieskończoność i nawet druga czarna kawa nie pobudza, choć serce bije nieco szybciej.

Nagle zjawia się NoMidas z informacją, która przyprawia o skok adrenaliny i wprowadza w nastrój euforii. Całą ślamazarność wtorku szlag trafił, bo oto pojawiła się wiadomość:


Dodawać nie trzeba zbyt wiele. NoMidas sprawnie rozpisał odnośniki do stron internetowych, które osobom nieświadomym istnienia artystów takich jak Arts The Beatdoctor, czy Skiggy Rapz, rozjaśnią w głowie sporo. Ja dorzucę jedynie link do wydarzenia na LastFM: http://www.lastfm.pl/event/1205647+Arts+The+Beatdoctor.

Dodam jeszcze, że niezmiernie martwi mnie fakt ceny biletów na ten event. Otóż... Biletów nie ma (jak i - paradoksalnie - nie ma ceny, za którą można je kupić). Cała trudność polega na tym, że klub Piękny Pies, w którym odbędzie się impreza, nie grzeszy sowitą w metry sześcienne kubaturą, więc i człowieka za wiele tam nie upcha. Będzie bardzo ciasno, o piwie z baru nawet nie ma co marzyć, a gdy pomyślę o woni unoszącej się pod "tułowiem" Pieknego Psa...
Tak więc szanowny potencjalny Uczestniku Rzeczonego Przedsięwzięcia - jeśli nie czujesz się obowiązany do obecności, poświęć się i nie zaszczycaj dnia 24 września klubu Piekny Pies ;-)

Prawdę powiedziawszy nic nie powstrzyma fanów Arts The Beatdoctora, Skiggy Rapza, czy Toma D. (człowiek, o którym nie wiem nic, oprócz internetowych rewelacji na temat jego współpracy z m.in. Herbie Hancockiem) od pojawienia się 24 września w krakowskim Pieknym Psie. Pozostaje jedno pytaine: ile godzin przed 21:00 (wtedy oficjalnie rozpoczyna się impreza) należy się zjawić, by móc cokolwiek widzieć i słyszeć? :-)

7.09.2009


El Michels Affair - "Enter The 37th Chamber"

"Enter the Wu-Tang (36 Chambers)" to pierwsza płyta rapowej, legendarnej formacji Wu-Tang Clan. Formacji, którą zna prawie każdy (chociażby ze słyszenia), niezależnie od tego, czy jest fanem muzyki rap, czy ma ją w głębokim poważaniu.

Dzisiejsza propozycja, choć ściśle związana z grupą spod znaku "W", kierowana jest do każdego, kto lubi przyjemne, soulowo-funkowe brzmienie. Piętnaście utworów (coverów) w wersjach instrumentalnych, które - mając w sobie mroczny klimat produkcji RZA - wnoszą sporo orzeźwienia. Świeżością zresztą charakteryzuje się grupa El Michels Affair, która jest sprawczynią całego zamieszania. Oprócz wspólnych koncertów z The Wu-Tang Clan, mają na swoim koncie długogrający album "Sounding Out The City", który zapewne warto sprawdzić, o czym spróbuję się wkrótce przekonać. Warto dodać, że El Michels Affair mają w swoim dorobku świetną EP-ką z coverami, tym razem w hołdzie dla Isaaca Hayes'a, pt. "A Tribute to Black Moses", której warto poszukac w czeluściach sieci albo wśród zakurzonych półek sklepów internetowych.

Tymczasem mam nadzieję, że prezentowana dziś pozycja, okaże się gratką dla fanów formacji The Wu Tang Clan, a i czymś ciekawym dla tych, którzy z rapem mają niewiele wspólnego.

Nazwa: El Michels Affair
Kraj pochodzenia: USA
Rok założenia: 2002

Płyty:
Sounding Out The City (2004),
Enter The 37th Chamber (2009),
A Tribute to Black Moses [EP] (2009)

W internecie:

Youtube:

Download (przesłuchaj, doceń, zakup):

20.08.2009


Puszcza Muzyki



Był 30 września 2008 roku, kiedy po raz pierwszy na antenie RadioRewers pojawiła się audycja pod tytułem "Puszcza Muzyki" (lub też "bacin Puszcza Muzyki"). Start okazał się niełatwy, bo prowadzący nie wiedział do końca, jakie kąski serwować Słuchaczom. Mieszanka elektroniki, jazzu, afrobeatu, ambientu, minimalu, trip-hopu, bossa-novy, czy polskiego big-beatu - to były początki, które przerodziły się w rdzeń nie licząc ostatniej przyprawy, z której prowadzący postanowił zrezygnować. Audycja z powodzeniem dobrnęła do sześćdziesiątego szóstego wydania (summa summarum było ich sześćdziesiąt dziewięć, ale trzy nieco mniej oficjalne), kiedy to prowadzący bacin zakończył studia otrzymując tytuł magistra inżyniera i pozbywając się wolnego czasu na rzecz kariery zawodowej.

W tak zwanym międzyczasie, na fali popularności jaką cieszyły się rozmaite internetowe blogi muzyczne, powstała strona www.puszczamuzyki.blogspot.com (sierpień 2009), która pierwotnie miała stanowić uzupełnienie audycji. Jak pokazało życie, pod nieobecność Puszczy na antenie RadioRewers (przerwa miała trwać chwilę, a zanosi się na wieki...), blog stanowił jedyną formę komunikacji pomiędzy prowadzącym audycję bacinem, a Słuchaczami. Z biegiem czasu ta forma kontaktu również nieco się zatarła, na co wpływ ma ten wstrętny brak czasu (Quantic - "Time Is The Enemy").

Obecnie, Puszcza Muzyki istnieje "po łebkach" tu, ówdzie i na blogu. Tu, to znaczy na facebooku (www.facebook.com/puszczamuzyki); ówdzie, to znaczy na youtube (http://www.youtube.com/user/puszczamuzyki) i na blogu, to znaczy na www.puszczamuzyki.blogspot.com.

Z racji ohydnego braku czasu, o którym już wspominałem, prowadzący bacin nie jest w stanie przekopywać godzinami dziennie czeluści internetu i zdobywać wiedzę oraz próbki ciekawej muzyki. Na pewno nie z taką intensywnością, jaka miała miejsca podczas studiów.

Dlatego też trzeba cieszyć się z tego co jest i wierzyć (albo marzyć, jak ja - prowadzący bacin), że kiedyś jeszcze padną te - nie boję się tego użyć - legendarne słowa:

"Dobry wieczór Państwu. Minęła godzina 21:30, dzisiaj jest wtorek, (...), zapraszam serdecznie na Puszczę Muzyki"