15.10.2012

Bat For Lashes - The Haunted Man


W zasadzie nie powinienem się odzywać, bo wyrwa w dotychczasowej aktywności blogowej jest dla mnie tak przykra, że podcina skrzydła byle rzut okiem na choćby tegoroczne posty w ilości dwóch z trudem spłodzone. Pojawiła się jednak okazja, dnia piętnastego października, na ocucenie tworu puszczamuzyki.blogspot.com. Sposobnością tą jest trzeci długogrający krążek  Natashy Khan aka Bat For Lashes, który dziś miał swoją premierę i zagościł w moim odtwarzaczu niezwłocznie, bo Natashę się kocha - za jej zmysłowość, za jej wdzięk, za magię, którą emanuje zarówno podczas scenicznych występów, jak i nagrań w studio (choć pierwsza forma zdecydowanie korzystniejsza w odbiorze - doświadczyłem w tym roku na festiwalu Bažant Pohoda w słowackim Trenczynie i nie zamieniłbym tamtych wrażeń na żadne inne).
Choć z wydawnictwem dopiero się zaznajamiam i daleki jestem od niekontrolowanych wybuchów zachwytu, wierzę, że "The Haunted Man" podzieli sukces "Fur and Gold" i "Two Suns", lecz do płyty trzeba cierpliwie dojrzeć, tak jak dojrzewał proces twórczy.

Youtube:
- "Laura"
;

- "Rest Your Head"
- album sampler

download

BUY ALBUM

2.04.2012

Moon Ate the Dark - Bellés Jar

Nie rozróżniam światła od ciemności, lecz zdarza się akcent, który mrokowi nie daje nadziei.

Moon Ate the Dark - Bellés Jar by sonic pieces

sonic pieces, a tam m.in.: Nils Frahm, Peter Broderick, Hauschka, Dustin O'Halloran, czy Greg Haines - po prostu polecam: http://www.sonicpieces.com/releases.html

7.02.2012

Potrójna doza muzyki.

Odkąd zmogła mnie choroba (nie byle jaka, bo sprytna na tyle, żeby zaatakować drugi rok z rzędu o tej samej porze) nie znalazłem w sobie mocy, by podzielić się choć jedną muzyczną pozycją z tych, które towarzyszyły mi w mórze, z jakim przyszło mi się borykać.
Teraz, gdy już jestem prawie w pełni sił, wytaczam muzyczne armaty wycelowane w miłośników współczesnej elektroniki, ambientu, czy nu-jazzu.

Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości i zażegnać kontrowersje wokół publikacji wspomnianych materiałów, wyjaśniam, że nieprzypadkowo użyłem słowa "doza" w tytule posta. Otóż Słownik języka polskiego tak definiuje dozę: "porcja leku lub jakiejś substancji przeznaczona do jednorazowego wykorzystania". Myślę, że śmiało można muzykę potraktować jako substancję, a już na pewno lek. Zwracam więc uwagę, że są to dobra do jednorazowego wykorzystania. : )

PORTICO QUARTET - PORTICO QUARTET




Saksofon, kontrabas, perkusja i hang - cztery moce znów w komplecie, aczkolwiek ta ostatnia już nie pod kierownictwem Nicka Mulveya, który opuścił londyński band początkiem 2011 roku. Zastąpił go jednak godnie Keir Vine i Portico Quartet powróciło z trzecim albumem studyjnym (w dorobku mają jeszcze live session, o którym pisałem ponad dwa lata temu tutaj: http://puszczamuzyki.blogspot.com/2009/12/portico-quartet-black-sessions.html). Album, nieco bardziej niż poprzednicy, ubrany jest w elektroniczne ozdobniki, ale smakuje równie wybornie. Bardzo popularnym ostatnio zabiegiem i gwarantem niemałego sukcesu (w jakichkolwiek kategoriach by go nie rozpatrywać) jest wtrącenie kobiecego wokalu, którego i tutaj nie zabrakło. W utworze "Steepless" udzieliła się Pani Cornelia Dahlgren, która pochwalić się może także pokaźnymi solowymi dokonaniami w postaci kilku albumów. Kto wie - być może warto będzie się nimi zainteresować. Tymczasem polecam album "Portico Quartet" z moim ulubionym "Lacker Boo" na czele.

Artysta: "Portico Quartet"
Album: "Portico Quartet"
Youtube: "Lacker Boo"



SWOD - DREI



Mijają miesiące i lata, a ulubieni Artyści wciąż zwlekają z wydaniem kolejnego genialnego krążka, który zawładnął by wszelakiej maści odtwarzaczami na dłużej. Kiedy już przychodzi TEN MOMENT, okazuje się, że najnowsze dzieło wcale nie spełnia oczekiwań. Nie ma jednak nic piękniejszego, jak pierwotny zawód odczuwany jedynie w celach spotęgowania zachwytu, który nadejdzie po dokonaniu głębszej analizy materiału. Jak mogłem wątpić w duet S(tephan) W(oehrmann) O(livier) D(oerell)? Kajam się, bo początkowo uznałem "Drei" dużo słabszy od "Gehen" i "Sekunden", ale trzeci krążek Niemców jest kolejnym świetnym przykładem wyważonej współpracy klasycznego pianina i muzyki elektronicznej. Ich perfekcyjną symbiozę doceniłem jednak dopiero po trzecim, czwartym doświadczeniu z płytą, więc radzę się nie zrażać, tylko drążyć, drążyć i jeszcze raz drążyć.

Artysta: "SWOD"
Album: "Drei"



YAGYA - RIGNING


Mogę być inżynierem. Mogę mieszkać w Nowym Sączu. Mogę popełniać multum błędów. Mogę ich później żałować. Mogę zastanawiać się, czy droga jaką obrałem jest słuszna. Mogę mieć dobrą passę. Może ona okazać się złudna. Mogę w zasadzie wszystko, ale jedno jest pewne: kiedyś, może na starość, muszę pojechać do Islandii. Znam póki co ze zdjęć, znam z opowiadań, znam też od strony muzycznej i wiem, że po prostu muszę tam być, zostać, zamieszkać. No, może po prostu odwiedzić, ale na dłużej. Dlaczego? Dla tego, tego, tego i Yagya.

Artysta: "Yagya"
Album: "Rigning"
Youtube: "Rigning Ein"



24.12.2011

Kate Bush - 50 Words For Snow

"I don't want to lose you again"

W ten jeden z nielicznych okresów w roku, który pozwala choć odrobinę ujarzmić pęd życia, życzę wszystkim tegoż ujarzmienia właśnie ; ). W razie, gdyby ktoś potrzebował dodatkowego "hamulca", idealna będzie płyta "50 Words For Snow", będąca pierwszą od sześciu lat (nie licząc nietypowego "Director's Cut"), studyjną pracą Kate Bush. Po krążek warto sięgnąć tym bardziej, że śniegu tej zimy deficyt, a każdy utwór sprawdzi się doskonale jako substytut białego puchu.

Artysta: Kate Bush
Album: "50 Words For Snow"
Youtube: "Snowed In at Wheeler Street"
PURCHASE

29.11.2011

Jono McCleery - There Is

No need to run and hide.


W 1987 roku światlo dzienne ujrzał, dziś wszystkim znany, utwór "Wonderful Life". Wydał go - nieco mniej znany - Black. Minęło ponad trzynaście milionów minut, podczas których dzieło to było nagrywane przez co najmniej kilku mniejszych, bądź większych A(a)rtystów. Ostatnim, który poprzez swoją interpretację wywarł na mnie wrażenie, okazał się Jono McCleery.
Nie dodam nic więcej, bo pisząc tego posta mam za sobą doświadczenie jedynie dwóch ścieżek z płyty "There Is". Zamieszczam ją jednak na blogu, bo wiem, że jeżeli jakiś artysta zostaje pochłonięty przez NinjaTune, warto zainwestować w niego choć chwilę czasu wolnego dla celów poznawczych.
Przy okazji warto przypomnieć sobie teledysk do oryginalnego "Wonderful Life". Dla mnie ma on wagę o tyle, że przywołuje wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to wideoklip puszczany z kasety VHS robił wstrząsające wrażenie.

Artysta: Jono McCleery
Album: "There Is" [2011]
Youtube: "Tomorrow", "Wodnerful Life"
PURCHASE


13.11.2011

Peter Broderick - Float

"Najlepsze filmy to te przypominające sny,
o których nie wiemy czy nam się w ogóle przyśniły"

"Float" Petera Brodericka przewija się przez mój odtwarzacz już szmat i powinna dawno zagościć na blogu. Płyta spójna, rozmarzająca, zwiewna i z gatunku tych, które - gdyby zamknąć oczy i oddać się jej - każą przenieść się z miejsca odsłuchu i unieść tam, gdzie dusza pozwoli i zapragnie.

Sporo o albumie można poczytać tutaj: http://trzecieucho.wordpress.com/2011/01/03/peter-broderick-float-type-027/ . Zapraszam więc do lektury i odsłuchu.

Artysta: Peter Broderick
Album: "Float"
Youtube: "Floating/Sinking", "A Snowflake"
PURCHASE

2.11.2011

Moshimoss - Hidden Tape No​.​66

Pamiętasz, była jesień...

Jesienią roku 2005 moje poglądy muzyczne zaczęły przechodzić rewolucję, która potrwa zapewne do końca danych mi dni (oby jak najdłużej, przecież tyle jest dźwięków do odkrycia). Muzyczne horyzonty poszerzać się zaczęły, a jednym z kierunków były dźwiękowe eksperymenty spod znaku Sigur Rós, czy Coco Rosie.
Dziś, podczas ekploracji Youtube'a, trafiłem na japońskiego producenta Kosuke Anamizu, który - nie wiedzieć czemu - przypomniał mi rzeczony okres. Skoro więc wróciłem myślami do jesiennych wieczorów sprzed siedmiu lat, a jesień mamy w pełni, podrzucam "Hidden Tape No.66" tym, którzy lubują się w słodkich i nieco infantylnych dźwiękach,  pozwalających wrócić do czasów, kiedy człowiek dopiero poznawał (mimo, że nadal to robi, ale czasem wydaje mu się, że wszystko warte poznania, już za nim - A TO NIE PRAWDA).

Artysta: Moshimoss
Album: Hidden Tape No​.​66

1.11.2011

Dale Cooper Quartet And The Dictaphones - Parole De Navarre

Gdybym miał prochowiec...

...przesiadywałbym pewnie w zasnutych dymem papierosów knajpach, popijając z wolna whisky i spoglądając spod ronda kapelusza na sąsiednie stoliki obstawione przez równie podejrzanych i podejrzliwych typków jak ja. W tle (ale nie będąc tłem) sączyłaby się muzyka Dale Cooper Quartet And The Dictaphones.

Nie mam jednak prochowca, w kapeluszu mi nie do twarzy, a i mam nadzieję, że podejrzanego delikwenta nie będzie mi dane spotkać w najbliższą niedzielę w krakowskich Fortach Kleparz, gdzie odbędzie się drugi w Polsce (pierwszy będzie miał miejsce dzień wcześniej w poznańskim Klubie Pod Minogą) koncert francuskiej dark-jazzowej grupy Dale Cooper Quartet And The Dictaphones (czy sama nazwa nie budzi zainteresowania?). Nie ukrywam, że mimo wydanej jednej płyty, stoją oni w mojej małej hierarchii kapel dark-jazzowych wyżej niż Bohren And The Club Of Gore, czy The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble (których również gorąco polecam). Wkrótce umocnią się oni na pozycji lidera, ponieważ lada dzień pojawi się kolejny krążek, którego próbkę możemy usłyszeć TUTAJ.
Tymczasem zapraszam do odsłuchu i zakupu "Parole De Navarre", albumu wydanego w roku 2006 po raz pierwszy i jego reedycji sprzed niespełna dwóch lat. Klasyka gatunku, która będzie wyśmienicie smakować w te jesienno-zimowe wieczory.

Artist: Dale Cooper Quartet And The Dictaphones
Album: "Parole De Navarre" [2006]
Youtube: "Aucun Cave" , "Ta Grenier"
PURCHASE
download

21.10.2011

William Basinski - Melancholia

... 










Album: Melancholia [2003]

20.10.2011

Rodrigo y Gabriela - Rodrigo y Gabriela

"Gdzie on z tą gitarrą?"

Meksykański duet Rodrigo y Gabriela nie jest moją świeżą zdobyczą, bo wspominali mi o nim m.in. Mateo Bodione, czy Wojtek Mann i po ich rekomendacjach udałem się w podróż z gitarami akustycznymi przy uszach. Dopiero jednak przy okazji dwudziestej piątej rocznicy śmierci Cliffa Burtona poznałem bliżej utwór grupy Metallica pt.: "Orion" (podziękowania dla Pana Marcina), a ten pociągnął za sobą lawinę konsekwencji. Jedną z jej wypadkowych (pozostałych jeszcze nie poznałem, ale na pewno zaistnieją) jest owa płyta - "Rodrigo y Gabriela", a na niej... m.in. "Orion" w wykonaniu El Rodri y La Gabi. Podkreślam ten utwór, bo od kiedy go wczoraj usłyszałem, utkwił w korze mózgowej (szczególnie fragment od 3:34). Kiedy przyszła już fascynacja "Orionem", musiała nastąpić ekspansja na kolejne utwory - i tak, utrwalam sobie świetne "Tamacun" i "Stairway to heaven", ale i poznaję niepewny "Satori", czy "Ixtapa" z partią smyczkową na dokładkę.

Artysta: Rodrigo y Gabriela
Album: Rodrigo y Gabriela [2006]
Youtube: "Orion"  -  "Ixtapa"

16.09.2011

The Cinematic Orchestra - Manhatta

There is nothing more beautiful...

THE CINEMATIC ORCHESTRA - litery wielkie (nie "duże", a "wielkie" - tu pozdrowienie dla Pani Gabryś, nauczycielki języka polskiego w gimnazjum, która nigdy tego nie przeczyta, ale nie o to chodzi przecież...), bo to jedna z najpiękniej grających orkiestr świata w mniemaniu Marcina Biernata. Ile czasu spędziłem przy dźwiękach tego bandu, jakie dreszcze przeżywałem nie raz wsłuchując się chociażby w "Channel 1 Suite", czy "Everyday". Kiedyś to nie będzie miało znaczenia, ale mam niezmierzoną satysfakcję, że żyję w czasach, gdy TCO popełniają co raz to większe dzieła. Singiel "Manhatta" jest kolejnym przykładem geniuszu (który działa ze zdwojoną siłą połączony z klipem).

Pozostaje włączyć i wtopić się w Manhattan sprzed ponad stu lat.

17.07.2011

Yellow Slots - Lessend

             "Drops"

             "Floating"

Człowiekowi zdaje się czasem, że jest trzonem, siłą i znaczeniem tego świata. Prawdziwością jednak jest fakt nicości wobec natury.
Kocham muzykę, która przypomina mi prawdziwą hierarchię, uwypuklając jednocześnie piękno drzemiące w przyrodzie. Kyriakos Moustakas i Dimitris Aronis przez dwa lata zbierali materiał na płytę "Lessend". Wystarczająco dlugo, by ukazać walory tego, co we wspomnianej hierarchii jest na czele. Piękna muzyka, rewelacyjne obrazy - uczta dla zmysłów i duszy.

Album: Lessend [2011] - KUP MP3 / BUY MP3


13.06.2011

Bohren und Der Club of Gore - Dolores


How to stop time.

Ostatnio czas biegnie, a powinien mijać. Powinien być leniwy, byśmy mogli z trudem wypełnić go przyjemnościami na które mamy ochotę. Trud ten nie wynikałby z powodu braku wolnej chwili, ale z jej nadmiaru, którego nie dalibyśmy rady zapisać, bo brakło by przyjemności.

Niestety tak nie jest i nic nie zapowiada, by było inaczej.
Spróbujmy więc podstępem:

Artysta: Bohren und Der Club of Gore - http://www.bohrenundderclubofgore.de/
Album: "Dolores" [2008] - KUP CD / BUY CD
Youtube: "Unkerich" - "Welten"


8.06.2011

Austra - Feel It Break


Silence speaks for you.

3 lata różnicy z okładem. Niełatwo dogadać się, szczególnie gdy mowa o czasach dziecięcych, kiedy każda zabawa - nawet najbardziej banalna - kończyła się płaczem, złością, wbijaniem paznokci w skórę i drapaniem do krwi. Okres skarżypyctwa (z klasycznym: "jesteś u mamy/taty" na czele), wzajemnych złośliwości, tajemnic, które w rzeczywistości z sekretami nie miewały wiele wspólnego. Wspólne zabawki, ale i te będące nietykalnymi świętościami, z którymi kontakt kończył się serią inwektyw ("ty ruda krowo" to już był ciężki kaliber, za który lądowało się "u rodziców"). Jazda rowerem typu składak, z pasażerem na bagażniku, gra w rzutki, chińczyka, czy grzybobranie ;-) w pewnym momencie musiała się przejeść i zaczął się okres rozdroża. W końcu to ponad trzy lata różnicy, więc gdzieżby dorosły gimnazjalista miał się zadawać, ba, pokazywać na osiedlu czy w sklepie z małoletnią bździągwą. Ignorancja trwała, aż pewnego dnia starsze zorientowało się, że młodsze już kończy gimnazjum, że już nie słucha Fasolek i zerwało ze ściany plakat Nicka Cartera...
Rozdroże zanika (jest to zjawisko nieskończone, acz zmierzające ku finałowi, który w istocie nie istnieje, bo mowa o nieskończoności...?) i choć moja Siostra będzie nadal się upierać, że jako pierwsza poznała CocoRosie, a dopiero później uczyniłem to ja (oczywiście za jej pośrednictwem), to przyznać muszę rację, że jej rekomendacja w postaci płyty "Feel It Break" trio Austra, jest strzałem w dziesiątkę. Siłą zespołu na pewno wokal Katie Stelmanis. Jednych zaczaruje, inni powiedzą, że wtórny (bo przecież repliki najłatwiej jest doszukać się wśród unikatów). Mnie momentami zachwyca, a to wystarczy, by poświęcić płycie więcej niż ułamek czasu (jest to jednostka niepoliczalna, acz zmierzająca ku finałowi, który w istocie...;-)

Artysta: Austra - http://www.austramusic.com/
Album: "Feel It Break" [2011] - KUP CD / BUY CD

18.05.2011

Thomas Feiner & Anywhen - The Opiates



I'm a toy,
I am just a toy,
Nothing but a toy,
Fot this brain,
And it's pure pain.

Dobry wieczór Państwu. Minęło trzysta osiemnaście dni, a dziś jest osiemnasty maja, roku dwa tysiące jedenastego. Czterdzieści pięć tygodni z okładem - tyle trwała przerwa związana z publikacjami na blogu Puszczy Muzyki. Wyrwa spowodowana inną wyrwą, nie pozwoliła na mobilizację, ale ta musiała w końcu nadejść. Sprowokować ją mogła jedynie muzyczna przygoda. Nie byle jaka, bo okraszona pięknymi balladami z męskim wokalem na czele (subiektywne skojarzenie mierzy w Nicka Cave'a, momentami w Anthony Hegarty'ego). Mimo że przez prawie rok absencji internetowej spotkałem się z dźwiękami, które mnie uwiodły, akurat Thomas Feiner & Anywhen wznawia przygodę z blogiem na - mam nadzieję - długi czas. Jak to przeważnie w Puszczy bywało, polecam album, który wleje w serca i dusze sporo nostalgii, a także pięknych i przyjemnych doznań. Płyta genialna zarówno lirycznie, wokalnie, jak i muzycznie. Dla mnie klasyk, więc będę wracał do niej często.

Poza tym, jak widać, blog przeszedł "lifting" i odzwierciedla teraz moje mroczne, granatowe wnętrze ;-) Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy wypytywali, tęsknili, gnębili. To też był motor napędowy w przypadku reaktywacji bloga i nadal jest w związku z Audycją na antenie RadioRewers, która - mam nadzieję - wkrótce ruszy parą (nie pełną jak kiedyś, ale ruszy - musi!)
Pojawiły się także Facebook-wstawki, bez których - ostatnimi czasy - wszystko co istnieje, właściwie nie istnieje. Zachęcam do pstrykania, bo im blog będzie bardziej popularny, tym większa szansa, że mnie zamkną za piractwo, a wtedy będę miał multum czasu na eksplorację muzycznych zasobów sieciowych (pod warunkiem, że dostanę celę jak Siara).

Artysta: Thomas Feiner & Anywhen - http://www.thomasfeiner.com
Album: The Opiates [2008] - KUP ALBUM / BUY CD