Ten post jest tak bardzo spontaniczny, że rumieniec, który pojawił się podczas tej samorzutnej reakcji, nie opuści mojej facjaty jeszcze przez dobre kilkanaście minut (mówiąc wprost: jestem jeszcze świeżutki : ). Będzie to wpis krótki, bo ad-hoc tworzony (znam dopiero połowę płyty), ale jakże treściwy!
Pink Floyd - Legenda, którą zaszczepił we mnie mój Tata ("old bacin") i która pozostanie, już na zawsze, moją grupą numer jeden (choćby nie wiem co! - buńczucznie oświadczam). Miłością pałam nie tylko doFloyd'ów, ale także do hip-hopu.
Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek usłyszę tak genialnie samplowanych Anglików z Cambridge.
Mam nadzieję, że nie działam w afekcie i "The Westside Of The Moon" faktycznie okaże się płyta godną polecenia. 34 utwory, co prawda niezatytułowane, posiadają w sobie moc, która powinna zawładnąć fanami Pink Floydów i soczystych bitów (jeśli tacy istnieją).
Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg Pink Floyd Sagi w wykonaniu Derta (zapowiadany na lato 2010), a tym czasem zostawiam Wam - Słuchacze - dozę świetnych dźwięków.
Jeszcze na koniec, może przesadnie (jeśli tak - proszę mnie skarcić w komentarzach), oznajmiam: ta płyta to majstersztyk!
Artysta: Dert
Kraj pochodzenia: USA
W internecie:
Youtube:
Download (Highly recommended for Pink Floyd&instrumental hip-hop fans):
3 komentarze:
Jakiś czas temu jarałem się jego ,Talk Strange: A Beat Tape Inspired by Björk'. Nawet chyba postowałem. 5.
Postowałeś, sprawdziłem Cię! : ) Jakaś Pani polecała w Twoich komentarzach "West Side Of The Moon", ale nie zwróciłem uwagi. Będą z Derta ludzie.
zgadzam się z Tobą, świetna płyta!
Prześlij komentarz